Co się nie dzieje, tutaj, w witrynie neon24

 

 

 

Interesariusz: Wojna o Ukrainę, Świat i nasze dusze

 

 

 
Co się nie dzieje, tutaj, w witynie neon24

 




Moi drodzy,

przy okazji zmiany w składzie administratorów witryny, nowy adept porządkowy ogłosił swoje redakcyjne kredo. Nic, tylko przyklasnąć. Pod nim rozgorzała dyskusja, przez którą nie dałem rady przebrnąć. Między innymi dlatego, że dotyczy ona tego:

   jak ograniczyć swawolę,

   kogo się pozbyć,

   a kogo nauczyć manier.

Zamiast, co zrobić, aby:

   ludziom chciało się tu pisać,

   a innym chciało się te wypociny czytać.

 

Przed laty byłem zaangażowany, potem harowałem jak wół, zastępując autora który uciekł, a prowadził bardzo ważny temat - opis wojny domowej na Ukrainie, wojny nie bez wsparcia Polski i Polaków. Parę godzin dziennie na czytanie różnych źródeł i codziennie porcja informacji. Regularna gazetka. I co? Czy warto było oddać taki kawał życia, aby być posądzonym o to, że jestem płatnym ruskim trolem? Niestety, ta działalność była ufundowana przeze mnie osobiście, i zapłaciłem za nią zarówno oddaleniem się moich bliskich, którzy nie rozumieli, jak można poświęcać tyle czasu na takie bzdety, jak i własnym zdrowiem (komputerowanie nie służy ani oczom, ani kręgosłupowi, ani sercu, ani.....). Co zyskałem? Ono trochę rozumiem, o czym gadają ludzie na ulicy, bo ulica w moim mieście w znacznej części jest już ukraińska.

Obecnie czasem wlepię jakąś krótką notkę, gdy mnie poniesie. Czasem. Na łamy trafia może co 10-ty temat. Bez żadnego liczenia na to, że ktoś to w ogóle przeczyta. W ogóle już nie wiadomo, o czym ludzie chcą czytać. Najwyraźniej są równie znudzeni czytaniem, jak ja pisaniem.

Rozchodzimy się. My naród, coraz bardziej rozchodzimy się, nie jesteśmy już w kupie. Co któryś wyjechał, jak szczur z tonącego okrętu na dostatni ląd. Ale reszta też się oddala od siebie, coraz bardziej przetykana cudoziemcami (to nie jest literówka). Coraz mniej mamy ze sobą wspólnego. Coraz mniej woli, aby razem coś zrobić, aby razem żyć, aby zachować nasze osiągnięcia cywilizacyjne. Przestajemy być sobie nawzajem potrzebni. No to odejdziemy w niebyt, w zapomnienie.

 

Szkoda mi komuny. Wtedy byliśmy całkiem inni. Inni dla siebie.